środa, 20 sierpnia 2014

Wyhodowałam jajo

Wiatr pizga, że wytrzymać się nie da. Z moją głową zawsze przy takiej aurze dzieje się coś nie dobrego. Nie dość, że durna boli to jeszcze pomysły do niej dziwne przychodzą. No taka przypadłość niewdzięczna. W ogóle wydaje mi się, że nawet maluchy jakieś poirytowane i wkurzone. No nic nie pasuje. Nawet to co na chwilę pasuje, to tylko na chwilę. Zwariować przez duże Z normalnie. Miałam zasiąść przy czółenkach, od rana aż supełek zawiązałam .
No ale jak się już nic nie robi po mojemu to proszę :

Otóż z tej pizgawy to sobie jajo wyhodowałam, a co! 
Malizna sobie krążyła wokół tematu zlodowaceń, temperatur, lodu i tego czego Matka nie cierpi najbardziej. Zimy, proszę państwa, zimy! No i żeby jakoś dziecięciu temat przybliżyć, unaocznić, przedstawić, nalała trochę wody do balonika i na noc wrzuciła do zamrażary.
No jakbym wiedziała, że dziś będziemy potrzebować jakiś atrakcji, zastępujących ogrodowe szaleństwa. Więc rozebraliśmy lód z balonika- fajnie się to robiło, a jeszcze fajniej było zobaczyć strukturę lodu- taka delikatna, gładka powierzchnia ale oberwać to bym tym nie chciała :P
No i się zaczęło- mały wykład, a potem cuda panie! Polewanie barwnikami, nasłuchiwanie jak strzela przy pękaniu. Zbieranie topniejącej warstwy, oglądanie uwięzionych pęcherzyków, sprawdzanie masy... No co tu dużo gadać- dziecko miałam z bani na dłuższy czas. 




Dla mnie najfajniejszy był efekt jaja  ale Malizna chłonęła wszystko. 
Do zabawy potrzebujemy właściwie tylko balonik, wszystko inne się znajdzie. Rękawiczki też nie są konieczne, na zdjęciach są prezentowane tylko dlatego, że mała uznała, że naukowcy takowe mają i bez tego obserwacje mogą być niepełne. Gwarantowana zabawa przez dłuższy czas- rozmrażanie takiej kuli trochę trwa i co jakiś czas widać coś ciekawego.
A każdy kto się spodziewał zastać tu jajo dinozaura, bądź magiczną kulę- wybaczcie, aż tak mnie jeszcze łeb nie boli, może przy następnej wichurze....

11 komentarzy:

  1. Kapitalny pomysł i wykonanie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. moja mała nie pobawiłaby sie takim zlodowaciałym jajem- nie znosi zimy taka jak jej rodzicielka:( bu, aż mnie oczepiało:)
    za to jak robiłam pierogi wystarczyło dąc jej wałek i kawałek ciasta i miałam spokój na godzinę minimum:) teraz już zaczyna lepić ze mną to mnie aż skręca:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja też właśnie drżę na samą myśl o o zimie, ale jak widać dziecko trochę insze, albo po prostu ciekawość większa;) A pierogi taaak, też pomaga, właściwie to ciągle pomaga, wszędzie jej pełno i wszystko musi dotknąć :D

      Usuń
  3. Ale fajny pomysł, muszę go wypróbować z moim synkiem- dzięki Asiu i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że będziecie się bawić równie dobrze jak my :)

      Usuń
  4. Tak zdobyte doświadczenie i co by tu nie powiedzieć wiedza, zostaje na dłużej. Moje latorośle już duże, ale na zimę Młody też ponalewał wody do balonów, dodawał barwniki i wystawiał przed dom wzdłuż chodnika jako ozdoba. Ze sporym zainteresowaniem rozważał też dlaczego w niektórych pozostały puste środki. Jak widać głód wiedzy i doświadczeń nie przechodzi z wiekiem, ale to chyba dobrze. Pozdrawiam serdecznie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, też fajny pomysł, żeby wykorzystać, a radocha oglądania i badania na dłużej :)
      Również cieplutko pozdrawiam :)

      Usuń
  5. Dla dzieciaków cudny pomysł!:) Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajny pomysł. Cały blog bardzo ciekawy i kreatywny, spod Twoich rąk śliczności wychodzą :) Pozdrawiam i w wolnej chwili zapraszam w moje skromne blogowe progi :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo dziękuję, miło Cię gościć. Mam nadzieję, że zostaniesz dłużej :)

    OdpowiedzUsuń