Ostatnio trochę mi wszystko opadło, że się tak wyraże. Wszystko idzie jak po grudzie. Do tego dopadła mnie jakaś infekcja smarkata i jestem trochę marudna. Opieram się tym negatywnym odczuciom, ale czasem, no czasem człowiekowi się nie chce szarpać i tak sobie pozwala trochę pokaprysić, poużalać nad sobą
Dobrze, że chociaż czasami jak Elfik padnie można kawę wypić. Czasem udaje mi się wypić całą nawet...
A jak ma dobrą noc to nawet sie uda wykończyć to i owo
I tutaj znowu Himalaya Everyday Big. Uwielbiam ją. Grubaśna, milutka i przyjemna w robocie.
I po raz pierwszy pracowałam włóczką My Boshi. Też przyjemna, jednak ciut cieńsza.
Teraz mam na tapecie coś wiekszego. Pochłonęło mi już kilka wieczorów i nerwów bo nie idzie po mojej myśli. Ale jeszcze trochę i pokażę. Cierpliwości Wam i sobie życzę
Kurcze, jesteś mistrz czapek ! :) Są niewiarygodnie aż cudne :P
OdpowiedzUsuńEee, mistrzostwo wciąż do zdobycia jeszcze :D
UsuńŚlizna czapeczka, u mnie też jest ostatnio jakiś spadek formy, wszystko się wali. :/ Trzymaj się Asiu. :* :)
OdpowiedzUsuńTo musimy się razem trzymać. Kiedyś musi w końcu być lepiej :*
UsuńWspaniałe czapki :-)
OdpowiedzUsuńDużo zdrowia Ci życzę.
Pozdrawiam serdecznie.
Dzięuję i również pozdrawiam :)
Usuńcuda robisz!
OdpowiedzUsuńPo tych dziełach nie widać spadku formy :)
No bo jak ktos ma niespokojne dłonie to nawet w malignie mus coś dziergać :D
Usuń